Jest fantastycznie! - Charles Aznavour



https://youtu.be/awanoUsHuhA
  śpiewa Charles Aznavour

Jest fantastycznie!

Nie mówię, że jest źle
Bo jest, bo jest fantastycznie!

Nie czepiam się, bo patrzę dziś
Na świat bezkrytycznie

Nie mądrzę się, bo można od
Zbyt uczonych tyrad dostać świra

Wolę w mowie rzec Szekspira:
Jest nice, jest nice, jest nice, jest najsympatyczniej

Cudownie jest - do siebie sama mówię
Powtarzam tak wciąż

Bo w życiu dętym, smętnym, mętnym, pokrętnym
Pogadać z kimś inteligentnym chcę

Więc mówię sama sobie
Że mi jest fantastycznie!

Nie mówię: "szaro jest"
Lecz, że jest cudownie szaro

Uśmiecham się do marzeń mych
Z nadzieją i wiarą

I mam ten luz, że z sobą raz
Potrafię być szczera

Jak cholera i w języku rzec Moliera:
Quel bonheur, bo ner- bo nerwy napięte

Tak mówią mi: kochana, ciepła, czuła
Dla siebie raz bądź

Bo w życiu dętym, mętnym, smętnym, pokrętnym
Pogadać z kimś inteligentnym chcę

Więc mówię sobie: jesteś świetna
Jest fantastycznie!

Bo jednak mnie i tobie się przydarzyło
Coś, co bardzo przypomina miłość

Dlatego mówię sobie dziś
Że jest fantastycznie!

Charles Aznavour
słowa polskie - Wojciech Młynarski

Amore profano - Jarosław Iwaszkiewicz

Renata Domagalska - Rozanielenie
Amore profano

Kotara da nam światło zielone jak woda.
Smuga słońca nam powie, że jest nieskończoność,
Spokojnego odblasku twardawa łagoda
Spłynie na twoje ciało jak jasna zieloność.

Na sinym aksamicie będziesz jak morela,
Wyłuskana z szat wszelkich, spokojnie okrągła.
Przyłożę do twych piersi gestem menestrela Rękę,
a pierś twa zadrży jak struna pociągła.

Gdy palcem znajdę ust twych jedwabną oponę,
Gołębie złotych blasków przelecą sufitem
I roztopią się w oknie - pachnącym błękitem.

Zielenią zadumaną i żółcią karmione.
Wreszcie na bladych okien wodniste zasłony
Upadnie siny wieczór w czarną noc zmieniony.

Jarosław Iwaszkiewicz

Dziejba - Roman Maciejewski-Varga

Zdzisław Beksiński
dziejba

w moim domu jest tyle dobrej dziejby - mówicie
mozolnie tkanej z naszych półprawd, niedomówień
które zbyt często nazywamy myślowym skrótem
prowokując stepowego wilka
z gawry Hermanna Hessego
wgryzającego się w gardła sarenek
to nie tak
ciągle samotne wybieram przystanie
nie jestem z wami, to nie to samo
że bywam u was przestrzennie;
ze zrozumieniem kiwając głową
że tak trudno wzajemnie dotknąć nam
choćby milimetr
wspólnego nieba

Roman Maciejewski-Varga

Nikt tylko Ty - Marian Hemar



Nikt tylko Ty

Już nie mów nic na próżno tłumaczyłbyś
Już rób co chcesz nie ściągaj tak brwi
Przebaczasz mi nie już nie przebaczyłbyś
Za dużo już wiesz
Zresztą za późno

Nikt tylko Ty
Nikt inny nie był tak potrzebny
Kochany złoty cudny srebrny

Nikt tylko Ty
Nikt tylko Ty

Nikt inny mi przez pół godziny
już potem nie był tak jedyny
jak Ty tylko Ty

Po tobie potem znałam wielu
Wzruszenie widzę w oczach Twych
ach widzisz drogi przyjacielu
wciąż szukałam Ciebie w nich

na próżno

Nikt
tylko Ty
Gdybyś wtedy wrócić zechciał
Bo mogłeś wrócić aleś nie chciał

jak nikt tylko Ty

A widzisz dziś,
dziś inna już sprawa jest
Na próżno rób złe oczy sprzed lat
Już tamto grób na grobie już trawa jest
A w trawie jak kwiat półsmutna piosenka

Nikt tylko Ty

Tę piosnkę zawsze Ci śpiewałam
Mój boże jak ja Cię kochałam

Nikt tylko Ty
Nikt tylko Ty

Ty przecież byłeś dla mnie wszystko
bóg był daleko
Tyś był blisko

jak nikt tylko Ty

A potem przyszło życie zwykłe
i swą robótkę zrobił czas
wspomnienie coraz bardziej nikłe
jak książka przeczytana

zapomniana

Nikt tylko Ty
Ty jeden tylko i nikt inny

I czas jest tylko temu winny
Że to już nie Ty

Marian Hemar

Na podstawie tekstu autorstwa Sama Coslowa "Just One More Chance".
Śpiewa Bing Crosby:

Nadzieja - Emily Dickinson

James Griffin
Nadzieja

"Nadzieja" jest tym upierzonym
Stworzeniem na gałązce
Duszy - co śpiewa melodie
Bez słów i nie milknące -

W świście Wichru brzmi uszom najsłodziej -
I srogich by trzeba Nawałnic -
Aby spłoszyć ptaka maleńkiego,
Co tak wielu zdołał ogrzać i nakarmić -

Śpiewał mi już na Morzach Obcości -
W Krainach Chłodu -
Nie żądając w zamian Okruszka -
Choć konał z Głodu.

Emily Dickinson
tłum. Stanisław Barańczak

Szukam anioła - Wiesław Dymny

Szukam anioła
Kees van Dongen - Tango z Archaniołem,1922


Widziałam jak anioł z nieba spadł, a gruby był jak trzy anioły.
I lecąc na dół głupstwa gadał, a zamiast płakać był wesoły.
On nigdy do ziemi nie doleciał, bo lekki był jak słoma.

Kto widział anioła, gdzie on się podział?
Kto go nakarmił, kto go przyodział?

Chodzę po kątach smutna i wołam
Czy ktoś widział anioła? Gdzie on się podział?
Kto mi go skradł?

On nigdy do ziemi nie doleciał, bo lekki był jak słoma.
I zniknął mi za dużym drzewem, a tak chciałam mieć anioła.
Anioł był piękny tak jak liczba, był abstrakcją na zenicie.
Sanktus, sanktus...serce zamarło mi w zachwycie.

Chodzę po kątach smutna i wołam
Czy ktoś widział anioła, gdzie on się podział?
Kto mi go skradł?

Wiesław Dymny

Jak to było? (La bohème) - Charles Aznavour, Jeremi Przybora



https://youtu.be/nZvehG_Lgls
śpiewa Charles Aznavour

Jak to było? (La bohème)

Każdy przecież to zna - lat dwadzieścia się ma i właściwie to wszystko
No i ty i Montmartre i pachnący bzem wiatr tak daleko, tak blisko
Nasza bieda, nasz strych ciepły blask oczu twych gdy pozuję ci naga
Głód nasz i zachwyt nad szczęściem co nie wymaga a daje cały świat

Jak to było? Jak to było?
Że tak nam łatwo było żyć?
Jak to było? Jak to było?
Że tak nam wtedy mogło być?

Do kafejki się szło by pogwarzyć tam o już tak bliskiej twej sławie
i nie zdarzył się nikt kto by wątpić w to zwykł no powiedzmy- nikt prawie
A gdy zima i ziąb w ciepłą wiodłeś mnie głąb twej miłości pokoi
Przemieniać ciało w chleb by ciałem głód nasz koić ktoś z nieba do nas szedł

Jak to było? Jak to było?
Że tak nam łatwo było żyć?
Jak to było? Jak to było?
Że tak nam razem mogło być?

Czasem śni mi się dziś - że zbłąkana jak myśl wracam na tę mansardę
I kiedy pukam w drzwi ktoś przez nie mówi mi „Już nie pukaj Umarłem”
Nie nie pytam kto zacz gardło dławi mi płacz i znów z raną otwartą
boję się, boję snów nie znoszę już Montmartre’u i wiosny i jej bzów!

Jak to było? Jak to było?
Że tak nam łatwo było żyć?
Jak to było? Nie, nie było!
Nie, wcale tak nie mogło być!

Charles Aznavour
tekst polski Jeremi Przybora

Rzeczy - Juan Ramón Jiménez

Balthus
Rzeczy

Jakże spokojne są rzeczy
i jak nam dobrze jest przy nich:
gdzie nie popatrzysz, ich ręce
pragną się spotkać z naszymi.
Ile ukrytych czułości!
Ile szacunku dla myśli!
Jak spoglądają w zachwycie
na to, co każdy z nas wyśni!
Jak one lubią, co lubisz,
jakże czekają cię zawsze,
a kiedy wrócisz, są w słodkim
uśmiechu na wpół otwarte.
O rzeczy, prawdo kojąca
— kochanki, druhny i siostry —
co nie da zniknąć, zazdrosna,
gwiazdom najbardziej przelotnym!

Juan Ramón Jiménez
przekład Janusz Strasburger

Ja to nie ja - Juan Ramón Jiménez

Banksy
Ja to nie ja

Ja to nie ja.
To ten inny.
Stąpa przy mnie, niedostrzegany.
Lada chwila mam go już ujrzeć,
a potem znów zapominam.
On, co milczy, pogodny, gdy wołam;
co przebacza, gdy nienawidzę;
który krąży tam, gdzie mnie nie ma,
i zostanie wśród żywych, choć umrę.

Juan Ramón Jiménez
przekład Beata Janke

Na zakręcie - Agnieszka Osiecka



Na zakręcie

Dobrze się pan czuje?
To świetnie,
właśnie widzę - jasny wzrok, równy krok
jak z marszu.

A ja jestem, proszę pana, na zakręcie.
Moje prawo to jest pańskie lewo.
Pan widzi: krzesło, ławkę, stół,
a ja - rozdarte drzewo.

Bo ja jestem, proszę pana, na zakręcie.
Ode mnie widać niebo przekrzywione.
Pan dzieli każdą zimę, każdy świt na pół.
Pan kocha swoją żonę.

Pora wracać, bo papieros zgaśnie.
Niedługo, proszę pana, będzie rano.
Żona czeka, pewnie wcale dziś nie zaśnie.
A robotnicy wstaną.

A ja jestem, proszę pana, na zakręcie.
Migają światła rozmaitych możliwości.
Pan mówi: basta, pauza, pat.
I pan mi nie zazdrości.

Lepiej chodźmy, bo papieros zgaśnie.
Niedługo, pan to czuje, będzie rano.
Ona czeka, wcale dziś nie zaśnie.
A robotnicy wstaną.

A ja jestem, proszę pana, na zakręcie.
Choć gdybym chciała - bym się urządziła.
Już widzę: pieska, bieska, stół.
Wystarczy, żebym była mila.

Pan był także, proszę pana, na zakręcie.
Dziś pan dostrzega, proszę pana, te realia.
I pan haruje, proszę pana, jak ten wół.
A moje życie się kolebie niczym balia.

Pora wracać, już śpiewają zięby.
Niedługo, proszę pana, będzie rano.
Iść do domu, przetrzeć oczy, umyć zęby.
Nim robotnicy wstaną.

Agnieszka Osiecka

Drzewo - Salvatore Quasimodo

Vladimir Kush
Drzewo

Twój cień swobodnie ulata,
aż mój martwym się zdaje,
choć towarzyszy mym ruchom
i blady błękit chłodnej łamie wody
na brzegu Anapo, gdzie wracam dziś wieczór,
jak marzec chce księżycowy
w trawy bogaty już i w skrzydła.
Nie tylko cień twój żyje,
bo ziemia, słońce i słodki dar wody
całe ci nowe sprawiły listowie,
gdy ja tymczasem schylam się, wysycham
i na mej twarzy twoją czuję korę.

Salvatore Quasimodo
tłum. Władysław Lark

Przestrzeń - Salvatore Quasimodo

Rafał Malczewski - Snop światła
Przestrzeń

Wciąż ten sam promień mnie więzi
w samym środku ciemności
i próżno zeń szukam ucieczki.
Czasem dziecko zaśpiewa
nie moje; ciasną jest przestrzeń,
ma uśmiech martwych aniołów.
Ciąży mi. Ale to miłość do ziemi
dobrej, choć słychać na niej grzmot przepaści
wód, gwiazd i światła;
choć oczekuje, raj opustoszały,
na swego boga,ducha i kamienia.

Salvatore Quasimodo
tłum. Władysław Lark

Dawać i mieć - Salvatore Quasimodo

Lucian Freud
Dawać i mieć

Nie dajesz mi nic, nic nie dajesz
ty, który mnie słuchasz. Rozlana
powysychała już posoka wojen,
pogarda jest pragnieniem czystym
i gestu jednego nie wywoła
z myśli człowieczej,
wyodrębniona z miłosierdzia chwili.
Dawać i posiadać. W odezwaniu moim
przynajmniej znak się mieści
geometrii żywej,
w twoim, muszla umarła
śpiewa żałobny lament.

Salvatore Quasimodo
tłum. Zygmunt Ławrynowicz

Przysłowiowa bawełna - Stanisław Barańczak

Przysłowiowa bawełna

Przysłowiowa bawełna, która
w myśl wcześniejszych założeń
Edgar Degas - Kupcy bawełny w Nowym Orleanie -1873
miała służyć — powiedzmy sobie szczerze, bez
owijania w nią — głównie
do tego, aby w nią
niczego
nie owijać,

w chwili obecnej
należy do rzędu tekstyliów szczególnie modnych i poszukiwanych,

aczkolwiek
(powiedzmy sobie szczerze)
kurczy się w praniu
mózgów, i

choć kłamstwo ma krótkie nogi, to i tak
wystają
spod przysłowiowej bawełny na dobry kilometr,
kiedy kłamstwo próbuje się skromnie ukryć pod
różowym płaszczykiem
bawełnianego języka

Stanisław Barańczak

Tak delikatna jak śnieg - Danka Nejczewa

Elżbieta Mozyro - Dziewczyna w czerwieni
Tak delikatna jak śnieg

Miłość moja - to tylko
delikatność śniegu.
Gdy ją dotkniesz oddechem,
urok jej przepadnie.
Stanie się czystym źródłem
twojego pragnienia
i tryśnie niespodzianie
z zamarzniętej ziemi.
Odkryłeś kwiat nietrwały,
który na mych wargach
topi się...
Zostań zawsze
mym brzegiem,
do którego płynę.

Danka Nejczewa
przełożył Włodzimierz B.Segal

Jestem sobie kobietą - Alda Merini

Piotr Stempka - Letarg

Jestem sobie kobietą

dla Salvatore Quasimodo
jestem sobie kobietą, która rozpacza
która w żadnym miejscu nigdy nie zazna spokoju,
którą pogardzają ludzie, na którą przechodnie
patrzą z pogardą i złością;
jestem duszą powieszoną na krzyżu
zdeptaną, wyśmianą, oplutą:
pozostały mi już tylko oczy
które wznoszę ku niebu krzycząc do Ciebie:
zabierz z mojego łona wszelkie westchnienie!

Alda Merini
tłum. Magdalena Kamińska

I dlatego do ciebie nie zadzwonię… - Alda Merini

Rafał Malczewski - Mężczyzna z capem
***

I dlatego do ciebie nie zadzwonię
ani nie będę potrzebować twoich pulsujących żył,
ból osusza wszystko
ból jest ślubną obrączką
poślubia cię w słodyczy
i okrutnym wstydzie
ja dziś poślubiłam ból,
oddzieliłam się od ciebie.

Alda Merini
tłum. Magdalena Kamińska

7. Epigramat - Anna Achmatowa

Svetlana Valueva
7. Epigramat

Czy mogła Bicze tworzyć tak jak Dant surowy,
lub Laura sławić miłość w przypływie natchnienia?

To ja kobiety nauczyłam mowy,
lecz, Boże, jak je zmusić do milczenia?

Anna Achmatowa
przekład Seweryn Pollak

Urywek - Anna Achmatowa

Leszek Sokół - Sen
Urywek

...Zdawało mi się, że te ognie
aż po świt ze mną leciały,
a nie wiedziałam ostatecznie,
jaką barwą dziwne oczy błyskały.

I pośród drżenia śpiewnych strug
nie rozumiałam: druh czy wróg,
czy zima jesteś, czy upały.

Anna Achmatowa
przełożył Jarosław Iwaszkiewicz

Kocie, nie idź... - Anna Achmatowa

Krysytna Broncel - Dziewczynka z misiem
...

Kocie, nie idź, tam wyszyta
na poduszce sowa,
kocie, nie mrucz, dziad cię schwyta,
Boże cię uchowaj.
Nianiu, gaśnie świeca, znowu
świerszcz za piecem kwili...
Strasznie boję się tej sowy.
Po co ją wyszyli?

Anna Achmatowa
przekład Leonard Podhorski-Okołów

Któryś nigdy... - Anna Achmatowa

Walter Gramatte - Wiara - 1920
...

Któryś nigdy w swą nie zwątpił drogę,
któryś światłość na pustyni ujrzał –
za tę zatraconą, za ubogą,
pomódl się za moją żywą duszę.

W smutnej swej wdzięczności zawstydzona,
za to ci opowiem potem,
jak mnie noc dręczyła zaczadzona
i jak tchnął poranek lodem.

Wiem, niewiele w życiu dróg schodziłam,
wciąż śpiewałam i czekałam,
ale brata nie znienawidziłam
ani siostry nie zaprzedałam.

A więc za cóż Bóg mi karę zsyłał
co dzień nową i nieodwołalną?
Czy też może to Anioł wskazywał
światłość dla nas niedostrzegalną?

Anna Achmatowa
przekład Andrzej Mandalian

Prośba o pustynię - Julian Tuwim

Salvador Dali
Prośba o pustynię

Już ja z ziemi nieba nie widzę
Już i gwiazdy na mnie nie wejrzą
Sprawiedliwy! wydaj mi wizę
Na pustynię najpustynniejszą

Żebym bez trwogi i pogardy
Ale z nadzieją i miłością
Mógł wznieść oczy w bezmiar otwarty:
Wieczną prawdą świecący kościół.

Żeby nocą usiedli przy mnie
Nowi bracia moi - szakale,
I zwierzęco dysząc na zimnie
Ciepło do mnie pomrukiwali.

A ja z bladym nad głową krążkiem,
Najszczęśliwszy w świecie uchodźca,
Zapomnianą otworzę książkę,
Gdzie Syn skonał dla prawdy Ojca.

Pod tą czystą nocą ogromną
W ludzkie strony zawyją żalem
Zrozumieją - i nie zapomną
Moi nowi bracia, szakale.

Wzniosą oczy, nowe i inne,
W moje spojrzą wiernie i ufnie
I z tej czystej nocy pustynnej
Gwiazda spadnie - i nie wybuchnie.

Julian Tuwim

Tytan - Alda Merini

Fabian Perez
Tytan

Tytan, mężczyzna, który samotnie
podąża długimi ścieżkami wojny
bez patosu i krzyku.
Człowiek, który umiera
w płomieniach absurdalnych znaków
od tajemnych kalkomanii.
Człowiek, który płacze,
ponieważ ukradł ci kiedyś
kałamarz.

Alda Merini
tłum. Jarosław Mikołajewski

Nie odwracajcie się - Günter Grass

Edward Munch - Lęk - 1894
Nie odwracajcie się

Nie chodź do lasu,
w lesie jest las.
Kto chodzi po lesie,
szuka drzew,
tego w lesie już nikt nie szuka.

Nie bój się,
strach pachnie strachem.
Kto pachnie strachem,
tego wąchają
bohaterzy, co pachną jak bohaterzy.

Nie pij z morza,
morze ma smak czegoś więcej niż morze.
Kto pije z morza,
ma odtąd
tylko pragnienie na ocean.

Nie buduj sobie domu,
inaczej będziesz w domu.
Kto w domu jest,
czeka na
późną wizytę i drzwi otwiera.

Nie pisuj listów,
listy wędrują do archiwum.
Kto listy pisze,
podpisuje,
co z niego pozostanie kiedyś.

Günter Grass
tłum. Leon Kasajew

Bóg nie odsunął się... - Tadeusz Dąbrowski

Ernst Fuchs
* * *

Bóg nie odsunął się – jak chciała Simone
Weil – na gigantyczną odległość, ale jest
tuż obok, tak blisko, że wyczuwam Jego

troskliwą nieobecność. (Która jest przemilczanym
słowem, zaniechanym gestem, zawieszonym
wzrokiem,
zatrzymanym na chwilę oddechem. Ten

bezdech to twoje życie.)

Tadeusz Dąbrowski

Słowo jabłko... - Tadeusz Dąbrowski

Tadeusz Makowski - Jabłka w koszyku
* * *

Słowo jabłko nie zawiera w sobie żadnej prawdy
o jabłku, podobnie jak jego kształt, kolor, zapach,
i smak. Prawda nie jest do oglądania, wąchania
i smakowania. Mówiąc jabłko, zaledwie je zjadasz.

W przestrzeni między słowem jabłko a prawdą jabłka
dzieje się jabłko. Przestrzeń między słowem śmierć
a prawdą śmierci jest największa. W niej dzieje
się życie. Między słowem prawda a prawdą dzieje się

śmierć.

Tadeusz Dąbrowski

Erotyk do włosów Agnieszki - Tadeusz Dąbrowski

Władysław Ślewiński - Czesząca się kobieta,1897

Erotyk do włosów Agnieszki

Tak wolno rosną Ci włosy; gdybym zrobił z nich zegar,
mógłbym kochać spokojniej, śmierci bym się nie bał.
Mówisz, że ten, kto śmierci nie pokocha, niewiele
wie o miłości; ubóstwiam Twój włos zgubiony w pościeli.
Że śmierć to otchłań, nicość, cuda niestworzone?
Potrafię, kiedy się czeszesz, patrzeć w drugą stronę.

Tadeusz Dąbrowski

Gdzież jest ów jęk przykuty, spętany - Osip Mandelsztam



...

Gdzież jest ów jęk, przykuty, spętany
Gdzie Prometeusz - skały podpora i pomoc?
I gdzie sęp - żółtooki i niespodziewany
Nalot spode łba spadających szponów?
To się nie zdarzy, to się nie zdarzy

Tkwię w pajęczynie, świetlistych promieni
Czarnych kędziorów, jasnych loków
Ludziom potrzebne - światło i błękit przestrzeni
Śnieg Elbrusa, biel obłoków
To się nie zdarzy, to się nie zdarzy

Ale tych walk napierająca fala
Ten napór warg prowadzi do
Samego sedna, Ajsychlosa - tragarza
Sofoklesa - drwala
To się nie zdarzy to się nie zdarzy

To - echo, echo, powitanie
To milowy kamień – nie lemiesz.
Teatr dziejów kamienno-powietrzny
Powstał z miejsc -

Wszyscy, wszystkich chcą objąć oczami:
Narodzonych, skazanych,
Mających żyć wiecznie.

Osip Mandelsztam
przełożył Stanisław Barańczak

Zabłąkałem się w niebie... - Osip Mandelsztam

William Adolphe Bouguereau - Dante i Wergiliusz w Piekle (1850)
Zabłąkałem się w niebie...

Zabłąkałem się w niebie... Co robić
Niech opowie ten, komu jest bliskie.
Łatwiej było wam, dziewięć Dantowych,
Atletycznym rozdzwonić się dyskiem.

Nie można mnie rozdzielić z życiem,
Któremu się śni, że mnie zabiją i zarazem pieści,
Aby w me uszy, oczy, oczodoły
Wtargnęła tęsknota florencka.

Więc nie wkładajcie, nie wkładajcie
Na me skronie lauru ostrego i tkliwego,
Lepiej rozłupcie moje serce
Na kawałki niebieskiego brzęku.

A kiedy umrę już po służbie,
Za życia przyjaciel wszystkich żywych,
Niech rozlegnie się jak najszerzej i jak najwyżej
Odgłos nieba z całej mojej piersi

Osip Mandelsztam
tłum. Ryszard Przybylski

Komu zima, komu poncz błękitnooki - Osip Mandelsztam

Rafał Malczewski - Krajobraz górski
Komu zima, komu poncz błękitnooki

Zima - arak, poncz błękitnooki komuś,
Komuś - wino z korzeniami, z aromatem,
Komuś wreszcie gwiazd okrutnych wyrok słony
W zadymioną pozwolono przenieść chatę.

Trochę ciepła z sierści owiec na pociechę,
Trochę ciepła, jakim pomiot tchnie z kurnika;
Ja za życie oddam wszystko - za opiekę,
I zapałka mnie potrafi ogrzać zwykła.

Spójrz: mam w ręku tylko mały dzban chropawy,
A pisk gwiezdny wciąż łaskocze słabe ucho,
Ale ciepło sypkiej glinki, żółcień trawy
Muszę kochać nawet skroś te marne puchy.

Lekko głaskać runo, wzruszać słomę,
Zimą głodną trwać w rogoży jak jabłonie,
Ku obcemu lgnąć z czułością nieświadomą,
Szperać w pustce i wciąż czekać nieprzytomnie.

Niech spiskowcy gdzieś się spieszą w kopnym śniegu,
Niczym owce, a śnieg skrzypi, dmie wichura,
Komuś zima - gorzką drogą do noclegu,
Komuś - solą uroczystych uraz.

Gdybyż unieść blask pochodni do księżyca,
Z psem iść naprzęd pod gwiaździstą solą nocy,
Z kurem w garnku wejść do izby czarownicy...
A śnieg biały, a śnieg biały gryzie oczy.

Osip Mandelsztam
przełożyła Gina Gieysztor

Zaklinanie, czarowanie - Michał Zabłocki



Zaklinanie, czarowanie

w nicu coś i coś z niczego
w pustkę życia człowieczego
mały zastrzyk wierszowany
balsam miękki, sól na rany

w nicu coś i coś z niczego
wciąż gorszego, nie lepszego
mały zastrzyk wierszowany
balsam miękki, sól na rany

zaklinanie, czarowanie, dotykanie, wytwarzanie
tego bytu człowieczego

ośmiodzienny tydzień stwórczy
bosko ludzki z poprawkami
lepiej, gorzej z roku na rok
świat stwarzamy, się stwarzamy

zaklinanie...

rzeczywiście, oczywiście
niewyraźnie, nieprzejrzyście
wyście rzeczy, wyście oczy
a ja sobie sen proroczy

wyście co usłyszeliście
wyście coście zbadaliście
a ja coście rozgnietliście
czego życia zbawiliście
czego życia zbawiliście

zaklinanie...

amen.

Michał Zabłocki

Małe - Ernet Bryll

Jan Rawicz - Zima  w mieście
Małe

Małe dzisiaj mieszkania. Bez strychów
Za nic nie upchniesz po cichu
Niepotrzebne, co z nas zostało
A więc jedni idą w życie na całość
I nocami pod śmietniki stawiają
Graty, bo się teraz nie zgadzają
Z nimi
Nowymi
Takimi, że dreszcze
Od stóp do głowy

Inni słabi jeszcze
Wstydliwie upychają pod groby tapczanów
Świat kiedyś ukochany. Niestety, tam płasko
Za dużo kurzu i nie bardzo jasno
I niebezpiecznie. Pleśnie dawnych myśli
Sny oplątują mgliście

Na szczęście w balkony
Wyposażono jeszcze kiedyś domy
Tam gęsto zawieszone- nie bardzo do pary
Nasze dawne skóry- ponure sztandary

Popatrzysz w górę: Dom aż obrzydliwy
Ale kto się patrzy? Ale kto się dziwi?

Ernet Bryll

Także i Ty - Leszek Długosz



Także i Ty

Także i Ty, i Tobie też,
przekonasz się, nauczysz się,
pogodzisz jeszcze się, kto wie,
z wszystkim co dziś... co jeszcze nie.

Także i Ty, i Tobie też,
choć wiele jeszcze pragniesz, chcesz,
zrozumiesz sam, przekonasz się,
że głupstwem było tyle chcieć.

W ramiona czyjeś rzucić się
i rozpłomienić wokół świat!
nauczysz się - odwrócić się...
i obojętną unieść twarz.

Nauczysz się i tego Ty,
choćbyś chciał wołać, za kimś biec,
to niemożliwe... mówię Ci..
przekonasz się, potrafisz też...
przystanąć - "przejdzie.. " - sobie rzec..
" - to przejdzie, przejdzie... nic, to nic..."

Także i Ty, i Tobie też,
te lekcje są pisane, wiesz...
ironia, cienkość, kpina, śmiech...
Jak to się czyta ?!
poznasz szyfr.

Także i Ty, i Tobie też...
I Tobie też to uda się,
na ile ze swych pięknych spraw,
nie będziesz nawet splunąć chciał.

I co dziś draństwem, świństwem zwiesz,
także i Ty, i Tobie też,
o nie martw się, to ręczę Ci
sam nie najgorszy będziesz w tym...

z wszystkiego, co się zdarza nam,
tak mało pewnych rzeczy znam...
jak Obojętność... uwierz mi,
dlaczego miałbyś lepszy być ?
na skrzydłach nie ulecisz wzwyż...
po ziemi tylko musisz iść.

Także i Ty, i Ciebie też,
tak pusty wieczór ogarnie Cię...
w mieście dla innych niczym baśń,
Ty zamkniesz drzwi, zostaniesz sam.

Także i Ty, i Tobie też,
przed lustrem stanąć zdarzy się,
i długo, długo będziesz stał...
o nie wstydź się, że będzie tak...

...że dłońmi swą zakryjesz twarz,
pomyślisz " - nie tak miało być..."
ale uśmiechniesz się, bo znasz :
" - spokojnie... przejdzie... nic, to nic ! "

I uwierz mi, więc uwierz mi,
dlatego że, dlatego że...
że Przyjacielem właśnie mym,
że właśnie tak Cię nazwać chcę...
darujmy sobie właśnie my...
oszczędźmy sobie Przyjaźń tę...

Leszek Długosz

Oj, gębo moja - Ernest Bryll

Jerzy Duda-Gracz
Oj, gębo moja

Oj, gębo moja. Zbyt smutny
Jęzor ci urósł. Na wietrze
Powiewa. Lecz gdy bezwietrznie
Zaraz go ktoś przydepcze
Butem podkutym

A miał jęzor wesoło zaganiać
Pieśni w taki kraj uradowania
Że nie złapiesz nawet kropli oddechu
Tyle będzie sukcesów w tym śmiechu

Ernest Bryll

Na pewnego endeka co na mnie szczeka - Julian Tuwim

George Armfield
Na pewnego endeka co na mnie szczeka

Próżnoś repliki się spodziewał,
Nie dam ci prztyczka ani klapsa
Nie powiem nawet: "Pies cię jebał"-
Bo to mezalians byłby dla psa.

Julian Tuwim

Cichosza - Michał Zabłocki



Cichosza

Po cichu
po wielkiemu cichu
idu sobie ku miastu na zwiadu
i idu i patrzu
Na ulicach cichosza
na chodnikach cichosza
nie ma Mickiewicza
i nie ma Miłosza
Tu cichosza tam cicho
szaro brudno i zima
nie ma Słowackiego
i nie ma Tuwima
Po cichu
po wielkiemu cichu
idu sobie i idu i idu
i patrzu i widzu
W rękach w głowach cichosza
w ustach w oczach cichosza
nie ma samozwańców
i nie ma rokoszan
Tu cichosza tam cicho
szaro brudno i śnieży
nie ma kosmonautów
i nie ma papieży
Tu cichosza tam cicho
i w ogóle nic ni ma
wiosna to czy lato
jesień albo zima

Michał Zabłocki

Okaleczała pustynia - Lawrence Ferlinghetti

Okaleczała pustynia

Okaleczała pustynia Morrisa Gravesa
nie jest tym samym pustkowiem
które odnalazł biały człowiek
Wojtek Siudmak
To kraj gdzie Budda dotarł
z przeciwnej strony
To dzikie białe gniazdo
na krańcu obłędnej
introspekcji
gdzie „jastrzębie ducha”
nurkują i giną
ogarniając w śmiertelnym upadku
pamięć całego
istnienia
i ciężkim kredowym skrzydłem
znaczą na ołowianym niebie
tysiące pajęczych wizerunków
lotu

To noc jest „naturalnym środowiskiem”
dla tych „ptaków ducha” ze skrwawionymi białymi skrzydłami
dla kluczy siewek
brodatych orłów
ślepych ptaków śpiewających
na szklanych polach
dla szalonych łabędzi ekstatycznych gąsiorów
schwytanych czapli
czarnych sów
cętkowanych jak żółwie
różowych ryb w górach
dzierzb szukających miejsc na gniazda
białokostnych trutni
łączących się w powietrzu
wśród upiornych księżyców
Tam jest zamaskowany ptak
łowiący w złotym strumieniu
oraz ibis „karmiący się
własną piersią”
i zagubiony duszek z Connemary
(w naturalnej wielkości)
Z kolei te nieme ptaki
roznoszą ryby i papierowe wieści
pośród dwu
bliźniaczych strumieni
niepamięci
gdzie wyobraźnia w zwróconym
ku sobie błysku
białej elektrycznej wizji
odnajduje swój obłęd
i niedosyt
u krańca świata

Lawrence Ferlinghetti
przełożyła Teresa Truszkowska

Natura wszytkim jednaka - Wacław Potocki

Caravaggio - Bachus
Natura wszytkim jednaka

Gwałtem nas chce natura wszędy zrównać, a my
Gwałtem się między sobą różnić napieramy.
Równo się król poczyna, równo z kmieciem rodzi,
Tak się boi, tak smuci, tak stęka, tak schodzi.
Nie poznasz, zajźrawszy w grób, z potaziów a z grochu,
Tak natura w kilka lat porówna je, prochu,
Prócz, że barziej pan niż chłop śmierdzi: ta przyczyna,
Gdy rychlej mięso zgnije, niż zwiędnie jarzyna.
Nie poznasz, chociaż smaczniej pan jada nierówno
Niżeli chłop, co pańskie, a co chłopskie gówno.
A czym się pan na świecie przed chłopkiem przechwalał,
Ledwie nie wszytko będzie po śmierci wypalał;
Ledwie nie wszytkie dary tu fortuny ślepej
Grzechem są a szatańskie na wieczną śmierć lepy.

Wacław Potocki

Niech pan zajmie mi miejsce - Stanisław Barańczak


Niech pan zajmie mi miejsce

Niech pan zajmie mi miejsce, którego tak mało
Między tym ze świecznika, a tym ze śmietnika
Bo stoją bliżej siebie, niż na to wygląda z ich ciał
Zbratanych ściskiem, ten sam śpiewa pot:

Chociaż cię dławimy
Tamara Łempicka - Pejzaż surrealistyczny
Chociaż cię dławimy
Ale cię zbawimy
Ale cię zbawimy

Niech pan to miejsce trzyma dla mnie, ja tu wrócę
Między tych z samogonem, a tych z samochodem
I może obie strony odmówią mi wstępu
Z oczu bliźniaczo obcych ten sam zabrzmi wzrok:

Chociaż cię ranimy
Chociaż cię ranimy
Ale cię chronimy
Ale cię chronimy

Nie pomoże ucieczka w podróż, w sen, czy w siebie
Między tytułowanych, a tatuowanych
I tak powrócę, panie, bo jedni i drudzy
Gdzieś z pokrewnego środka i skandują tę krew:

Choć cię kaleczymy
Chociaż tratujemy
Ale cię leczymy
Ale ratujemy

Stanisław Barańczak

Czy to anioł zlatuje na ziemię... - Maria Pawlikowska-Jasnorzewska



***

Czy to anioł zlatuje na ziemię
Z ramionami jak do uścisku
A zleciawszy wśród trawy drzemie
Na szerokim wichrowym lotnisku

Czy to chmura zapłonęła w górze
Czemu rosa na trawach czerwona
Anioł zleciał na płonącej chmurze
Otwierając szeroko ramiona

Dwa obłoki na pustym niebie
A ja w oknie salonu sama
Chmury tulą się mocno do siebie
Cicho krzycząc błyskawicami

Miły tancerz odszedł w dalszą drogę
Gdzie jest nie wiem ani wy nie wiecie
Jeśli tu go odszukać nie mogę
Jakże znajdę go w wielkim wszechświecie

Zwiędły suknie i wachlarz z piór strusich
Czas opada jak chmura szarańczy
Wszystko kończy się prędzej niż musi
Gra muzyka lecz nie ma z kim tańczyć

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska

Knajpa - Józef Czechowicz

Knajpa

Tłumnie mijały się auta
cętkowane kręgami lamp
wracano z rautu

Nagie ramiona w bransoletach pochylały się nad brukiem
równolegle poziomo i w ukos
z gestów dam
wynikało że chcą spędzić wieczór w gabinetach
pić wesoło i długo

Max Ginsburg
Błysła zabawa

Nie było gwiazd
nic wiadomo było czy noc już schodzi
w czterech jedwabnych ścianach nie ma ulic miast
nikt nic przechodził

Głosy w pijaństwie gasły głaskały się coraz dalej
smukły pan całował ażurowe pantofelki
jedna para tańczyła
spadała komenda pij nalej
z ust panienki w sukience lila
gulgotały nad kieliszkami butelki

Nagle zaczęły się przesuwać kąty gabinetu
żeby nie upaść musieli usiąść
czarne nocne okno błądziło ze ściany na ścianę
kwadraty posadzki goniły za daleką metą
wydęte banie portier wirowały nad stołów oceanem

Usiedli usnęli
gabinet jak wagon pomknął ku świtowi
głowy pijane odrzucili w tył
żyły im nabrzmiewały krwią i alkoholem
a z niemocy tych głów z gorączki żył
realizuje się fantom-Golem

Byłby może zmiażdżył tę gromadę
ale oto
w liryce dalekiego tanga
zaczął warczeć codzienny motor
zmieniło się niebo blade
w jaskrawy prześwietlisty hangar

Józef Czechowicz

Sonety odeskie – II - Adam Mickiewicz

Marie Laurencin - Portret poetki Marguerite Gillot
Sonety odeskie – II

Mówię z sobą, z drugimi plączę się w rozmowie,
Serce bije gwałtownie, oddechem nie władnę,
Iskry czuję w źrenicach, a na twarzy bladnę;
Niejeden z obcych głośno pyta o me zdrowie

Albo o mym rozumie cóś na ucho powie.
Tak cały dzień przemęczę; gdy na łoże padnę
W nadziei, że snem chwilę cierpieniom ukradnę,
Serce ogniste mary zapala w mej głowie.

Zrywam się, biegę, składam na pamięć wyrazy,
Którymi mam złorzeczyć okrucieństwu twemu,
Składane, zapomniane po milijon razy.

Ale gdy ciebie ujrzę, nie pojmuję, czemu
Znowu jestem spokojny, zimniejszy nad głazy,
Aby goreć na nowo - milczeć po dawnemu.

Adam Mickiewicz

Nad głębiami - IX - Adam Asnyk

Jacek Makczewski - Adam Asnyk
Nad głębiami - IX

Nieśmiertelności nie poszukuj w próchnie
Albo w czynnikach, co się wnet rozprzęgną -
Nieśmiertelnymi nie są kość i ścięgno
Ni żądz płomyki, które śmierć zadmuchnie.

Te dumne myśli, co się w głowie lęgną,
Pójdą na pastwę bladej przemian druhnie,
Jeśli za zlepek znikomy nie sięgną,
I osobistej sławy oddźwięk zgłuchnie.

Wszystko, co świeci w ludzkich cacek kramie,
Co przypadkowe, ułomne i liche,
Co nosi zachceń osobistych znamię,

Choć się przystraja w odrębności pychę,
Wraz z swą skorupą w prochy się rozłamie,
Na dno przepaści opadając ciche.

Adam Asnyk

Gwiazdy - Władysław Broniewski

Edward Okuń - Okładka "Chimery"
Gwiazdy

Pod gwiazdami tak trudno nieść
milczenie za ciężkie, za ciężkie...
To dlatego potrzebna jest pieśń
i łzy obfite, niemęskie.

Za wielki, za wielki świat
pod gwiazdami oglądam niemy.
Muzo moich trzydziestu lat,
dokąd płyniemy?

Władysław Broniewski

Zimowy pogrzeb na cmentarzu w Bolimowie - Jarosław Marek Rymkiewicz

Zdzisław Beksiński
Zimowy pogrzeb na cmentarzu w Bolimowie

Za jej trumną szły koty – ale niewidzialne
Koty ułomne oraz koty parafialne

Śnieżek kładł się na grobach bez większej ochoty
Szedł niewidzialny orszak – same zmarłe koty

Zapchlony Żółtek oraz szalony kot Bończa
Z jego ramion zwisała dziurawa opończa

Kot księżej gospodyni za nim kot poety
Niewidzialnie pachniały mielone kotlety

Kot w ostrogach kot Frajszyc w żółtym kapeluszu
Kot Połowa Ogona oraz kot Bez Uszu

Niesiono garnek z kaszą i wilgotne pranie
Kto umiera ten nie wie – co po nim zostanie

Półżywy kot Nazista oraz kot garncarza
Kto umiera ten nie wie – co mu się przydarza

I nie wie kto umiera – czy się przyda Bogu
Szedł kot Skurwiel ten który sika mi na progu

Kot Utopiony w Worku kot Idź do Cholery
Niesiono niewidzialne papieskie ordery

Kot podmiejskiej kolejki stary kot Eliota
Na końcu jeśli chcecie – szła połowa kota

Koleżka naszej Psotki biały kot Półgłówek
Tu u nas każdy chciałby mieć taki pochówek

Jarosław Marek Rymkiewicz

Do Diotimy - Friedrich Hölderlin

Sokrates i Diotima - relief z brązu - Pompeje
Do Diotimy

Piękna duszo! Ty żyjesz niczym delikatny kwiat w czas zimy,
Pośród postarzałego świata kwitniesz w zamknięciu, samotna.
Kochasz i dążysz naprzód, by się osłonecznić w świetle wiosny,
Pragniesz się w nim ogrzać, szukasz młodości świata.
Twoje słońce, twój piękny czas już się zapadły w mrok,
A w mroźnej nocy teraz szaleją orkany.

Friedrich Hölderlin
przełożyła Wanda Markowska

Naprawdę nie dzieje się nic - Michał Zabłocki



Naprawdę nie dzieje się nic

Czy zdanie okrągłe wypowiesz,
czy księgę mądrą napiszesz,
będziesz zawsze mieć w głowie
tę samą pustkę i ciszę.
Słowo to zimny powiew
nagłego wiatru w przestworze;
może orzeźwi cię, ale
donikąd dojść nie pomoże.
Zwieść cię może ciągnący ulicami tłum,
wódka w parku wypita albo zachód słońca,
lecz pamiętaj: naprawdę nie dzieje się nic
i nie stanie się nic - aż do końca.
Czy zdanie okrągłe wypowiesz,
czy księgę mądrą napiszesz,
będziesz zawsze mieć w głowie
tę samą pustkę i ciszę.
Zaufaj tylko warg splotom,
bełkotom niezrozumiałym,
gestom w próżni zawisłym,
niedoskonałym.
Zwieść cię może ciągnący ulicami tłum,
wódka w parku wypita albo zachód słońca,
lecz pamiętaj: naprawdę nie dzieje się nic
i nie stanie się nic - aż do końca.

Michał Zabłocki

Pożegnanie - Krzysztof Kamil Baczyński

Marek Langowski - Mury miejskie
Pożegnanie

Ten wieczór o sierści miękkiej gryzie ostrzej niż pies.
Cicho niebieski dzwonek gwiazdy wyszeptał rozstanie.
Przez laguny ptaków umarłych
spadają wąskie cięcia łez
kochanie.
Moje konie nie mają złotych podków.
Odchodzę ślepy o rdzawym kosturze alej.
We mgle twój cień wyolbrzymiony kołysze drogę
wyjawiony przez okno
i pali
jak ostatecznej salwy - gwiazd błękitny ogień.
Trąbi woźnica dyliżansu,
po wydętych ulicach sypią się kroki jak piach
(ach, te konie bez podków kaleczą nogi o bruk)
i dmie w labirynt ulic samotność i wiatr i
(ach, te konie bez podków zaplątane w pytajniki dróg).
Tę drogę przez wiatr szeptaną, przez wiatr załkaną wywołać musisz.
Tragiczną drogę gestów,
tragiczną drogę pieśni, co spada jak kamień.
Świat zapadł nagle i zgłębiał,
jakby ktoś gwiazdę z nieba wyrwał i zdusił.

Krzysztof Kamil Baczyński

Boski Wizerunek (1 przekład) - William Blake

William Blake
Boski Wizerunek
("Pieśni Doświadczenia")

Pogarda Ludzkie Serce ma,
Zazdrość ma Ludzką Twarz,
Przemoc – Człowieka Boski kształt,
Intryga – Ludzki Płaszcz.

A Ludzki Płaszcz – to strój z Żelaza kuty,
A Ludzki Kształt – to kuźnia Krwawa żarem,
A Ludzka Twarz – zapiekłe Palenisko,
A Ludzkie Serce – nienażarta Gardziel.

William Blake
przełożyła Jolanta Kozak

Wczesne godziny - Adam Zagajewski

Tomasz Sętowski - Projekcja pomysłu
Wczesne godziny

Wczesne godziny przedpołudnia; jeszcze nie piszesz
(nie próbujesz pisać, raczej), tylko leniwie czytasz.
Wszystko jest nieruchome, spokojne, pełne, tak
jakby to był prezent ofiarowany przez muzę powolności,

jak dawniej, w dzieciństwie, na wakacjach, kiedy długo
studiowało się kolorową mapę przed wycieczką, mapę,
która obiecywała tak wiele, głębokie stawy w lesie
jak świecące oczy motyli, górskie łąki tonące w ostrej trawie;

albo moment przed zaśnięciem, kiedy jeszcze nie ma snów,
ale już wyczuwa się ich nadchodzenie z różnych stron świata,
ich marsz, pielgrzymkę, ich czuwanie przy łożu chorego
(chorego na jawę), i ożywienie wśród średniowiecznych figur

skurczonych w wiecznym bezruchu nad katedrą;
wczesne godziny przedpołudnia, cisza
- jeszcze nie piszesz,
jeszcze rozumiesz tak wiele.

Zbliża się radość.

Adam Zagajewski

Anioł - Josif Brodski

Anioł

Biały, bawełniany anioł
dotąd wisi w moim lamusie
na metalowym wieszaku. Dzięki niemu
w przeciągu tych lat nic złego
nie spotkało mnie, ani tym bardziej mieszkania.
Skromny to zasięg - można rzec - ale za to
ostro zakreślony. Będąc stworzone
nie jak my, na obraz i podobieństwo,
ale jako istoty bezcielesne, anioły posiadają
tylko kolor i szybkość. Ta ostatnia im pozwala
być wszędzie. Dlatego ty do tej pory
jesteś ze mną. Skrzydełka i ramionka
naprawdę mogą obejść się bez torsu,
zgrabnych kończyn, nie mówiąc już o miłości.
Ceniąc anonimowość, pozwalają ciału
puchnąć ze szczęścia, gdzieś tam w ciepłej
Kalifornii.

Josif Brodski
przekład Katarzyna Krzyżewska

Wenus - Mikołaj Gumilow

Wenus

Michael Satarov - Birth of Venus
Na dalekiej planecie Wenus
Słońce świeci stokroć złociściej
Tam na Wenus ach tam na Wenus
Drzewa mają błękitne liście

Tam na Wenus ach tam na Wenus
Nie ma władczych snów ani szorstkich
Bo narzecze aniołów z Wenus
Same tylko zna samogłoski

Tam na Wenus ach tam na Wenus
Przedśmiertnego nie ma cierpienia
Jeśli kto umiera na Wenus
To się w parę wodną zamienia

Tam na Wenus ach tam na Wenus
Nie ma władczych snów ani szorstkich
Bo narzecze aniołów z Wenus
Same tylko zna samogłoski

A to było a to było w owe lata
Z których śladu nie zostało w pustce świata
A to była a to była ta kraina
Która nawet we śnie się nie przypomina

Może las ten to jest dusza Twoja
Może las ten to jest miłość moja

Umierając może właśnie tego czasu
Odejdziemy razem do owego lasu

Może las ten to jest dusza Twoja
Może las ten to jest miłość

Mikołaj Gumilow
tłum. Adam Pomorski, Witold Dąbrowski